piątek, 13 grudnia 2013

Znalezione na karcie pamięci #1

Mój, no właśnie, fotoantropologiczny kontekst relacji z Babcią nie jest prosty. To jest jakiś impuls, by nauczyć się siebie r a z e m właściwie po raz pierwszy tak naprawdę. Nigdy przecież dobrze się nie znaliśmy. Z drugiej strony, przez to, że na co dzień, w tak zwanej pracy, zajmuję się miejscem zdrowia/choroby w przestrzeni publicznej, nasze spotkania mają swoje teoretyczne tło. Babcia jest leczona według EMB (Evidence-Based Medicine), i ja nie zamierzam tego kwestionować. Ten model wyobraźni medycznej i lekarskiej praktyki ratuje jej życie. Jest też – nie ukrywam – niewystarczający, jeśli chce się tak naprawdę ogarnąć fragment tego, co nazywa się chorobami neurodegeneracyjnymi. I tutaj w sukurs przychodzi mi narrative medicine, podejście w takim samym stopniu alternatywne, co – chciałbym – komplementarne. 

***

Pisząc i fotografując niemożliwy do zatrzymania progres choroby Alzheimera staram się na nowo "domknąć" to, co nazywane jest konceptualizacją procesu leczenia. Choroba przewlekła nie ma, to po pierwsze, indywidualnego charakteru. Nie dotyczy tylko pacjenta. Niezależnie, czy to jest to nowotwór, czy choroba Alzheimera, zawsze ma to charakter przedsięwzięcia organizacyjnego, które angażuje mnóstwo sił i środków. W chorobach wieku podeszłego, szczególnie w tych neurodegeneracyjnych, które są "cofają" chorych do fazy rozwoju małego dziecka, pojawia się naturalna potrzeba pomocy w poskładaniu tego starego-młodego życia. Najwymowniejsza jest oczywiście cisza – cisza, którą z Babcią przeżywamy najbardziej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz