sobota, 28 grudnia 2013

Lekcje wspomnień

Święta to trudnych czas, szczególnie dla tych, którzy nie potrafią już pamiętać. Cały teatr świątecznych czynności i wytwarzanych specjalnie na tę okazję emocji zazwyczaj działa pobudzająco. Prowokuje do konfiguracji myśli, które w tle zawsze mają – albo: powinny mieć – rodzinę, bliskość, spotkanie.  Wszystko temu sprzyja. Niezużyte codziennością smaki, zapachy, które pojawiają się raz do roku. Rozmowy, często męczące rytuały, których nie sposób uniknąć. To jest, mimo wszystkich krytycznych uwag, jakiś stały punkt odniesienia. Dla wszystkich poza tymi, którzy nie pamiętają.

Pamięć babci jest pozbawiona jakiejkolwiek konfiguracji. Nie ma stałego punktu odniesienia, jaki ma każdy zdrowy człowiek (własna tożsamość, rodzina, środowisko etc.); żyje w wiecznym niedomknięciu rzeczywistości. Symboliczne gesty, które staram się naiwnie mnożyć, nie odnoszą oczekiwanego skutku. Najstraszniejsze jest w tym doświadczaniu konieczność porzucenia jakichkolwiek oczekiwań. Trzeba przestawić się na tę samą częstotliwość i cieszyć kontaktem uzyskanym w tym zakresie. Może to być spacer wokół stołu w jadalni, albo jeden uścisk dłoni, który trwa dłużej niż zwykle.

 Chęć zbadania topografii wyobraźni kogoś, kto jest chory na jakąkolwiek formę starczego otępienia, jest zadaniem zrozumiałym wyłącznie z perspektywy zdrowego. Dla chorego nie ma to żadnego znaczenia, bo nie przynosi mu ukojenia. Nie daje, bo nie może, finalnej odpowiedzi na kilka najprostszych pytań: Kim jestem? Gdzie jestem? Dlaczego to wszystko się dzieje? Sam nie umiem uciec od prób usystematyzowania doświadczenia tej choroby. Planuję, staram się coś wymyślić, naszkicować jakiś schemat działania. Pokazuję zdjęcia, mówiąc, kto na nich jest. Puszczam muzykę, by przypomnieć to, co kiedyś lubiła. Pijemy razem niesmaczny pomarańczowy napój. Poza tym nic się nie liczy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz